-Nareszcie, nogi mi odpadają!- z
ciężkim oddechem, wysapała Sophie.
-Nie gadaj tyle, tylko siadaj.- wymamrotała zasapana Emily.
Wszyscy się rozglądnęli po drewnianym, zadbanym, dwupiętrowym domu. Było tu bardzo ładnie – dość duże pomieszczenie w kształcie trapezu, gdzie na jego ukośnych ścianach drzwi do łazienki i sypialni, podłoga wyłożona panelami, skórzane kanapy, nowe meble. między łazienką a garderobą były drewniane schody prowadzące do kuchni, kolejnych dwóch mniejszych sypialni i małej łazienki – letnia mini rezydencja państwa Rush, teraz przepchana młodzieżą.
Rozległa się głośna muzyka, wszyscy wygodnie się rozsiedli i zaczęli głośno rozmawiać. Teraz w drzwiach stanął spóźniony Ian – w ręku trzymał torbę pełną butelek. Max postawił na duży stół szkło i jeszcze jakieś wino.
- To co dziewczyny? Piwo, wino czy od razu wódka? – uśmiechnęli się wszyscy chłopacy.
- Ja sobie spróbuję tego wina, bo wygląda na pyszne! – powiedziała rozbawiana przez Maxa, Zoey.
- Dobry wybór. Rodzice przywieźli z Włoch – odezwał się Max.- ja też zacznę od tego.
- A Ty Sophie? – z rumieńcem i uśmiechem na twarzy zapytał dziewczynę, Ian.- Też to ‘pyszne’ wino? Czy może piwo?
- To ja się z Tobą napiję piwa! – wpatrzona Sophie, wymamrotała również z uśmiechem. –reszta tez wzięła piwo i zaczęli znów prowadzić rozmowy, każdy na inny temat, ale i tak wszyscy słuchali siebie wzajemnie. Po kilku piwach, wszyscy bardzo rozbawieni, pili wódkę, którą załatwił Ian. Kieliszek po kieliszku, nikt już nie kontrolował ilości. Wszyscy dobrze się bawili.
-Emily możesz mi podać torbę Sophie? – zapytała lekko wcięta, zresztą jak wszyscy, Zo.- a możemy tutaj?
-No pewnie, rodzice szybko nie przyjadą, więc się wywietrzy – wciął się Max – syn właścicieli.- a Wam to nie przeszkadza, że zapalimy?
-Spokojnie, ja i tam muszę wyjść, przypilnować steków na grillu.-odpowiedział, jedyny niepalący z grona przyjaciół, Ian- Sophie wpatrywała się w niego, póki chłopak nie puścił do niej oczka i uciekł do ogrodu, w którym była altanka, pełno kwiatów i trzy ławeczki wokół rozgrzanego grilla.
W wielkim pokoju nagle uniosła się wielka chmura dymu, jeszcze słychać było kilka kliknięć zapalniczki i wszyscy delektowali się smakiem papierosów. Na stole leżało kilka paczek, przeróżne – cienkie, długie, grubsze, miętowe, zwykłe, owocowe – do wyboru, do koloru.
-Jest jeszcze piwo? – zapytała So reszty.
- Jeszcze 3 butelki, ostatnie. – Odpowiedział Bart spoglądając na dziewczynę zalotnym spojrzeniem. Ona jednak szybko odwróciła wzrok na palącą Zoey i przewróciła oczami, ta zaśmiała się i szepnęła do Bart’a, że jej chodziło tylko o piwo, a nie ‘big love’, lecz ten speszony i smutny, wyciągnął tylko kolejnego papierosa i bez słowa palił.
- To jest śmieszne, ale szkoda mi Bart’a jest słodki w tych ‘nieudanych zalotach’. – mówiła w łazience Zoey.
-Nie denerwuj mnie nawet, on jest psychiczny. Czy nie rozumie? Mi się podoba Ian, nie on. I niech to pojmie wreszcie, bo to staje się denerwujące. – wybuchła przyjaciółka.
- Oj, przestaje już, bo widzę że to bardzo drażliwy temat.- Zoey otworzyła drzwi, zza których tylko rozejrzała się w poszukiwaniu jednej osoby, gdy ich wzrok się spotkał, zamknęła drzwi i przytuliła So.
- Co się stało? – spytała zaskoczona dziewczyna.- ktoś już się najebał?
- Nie, nie, nie! Przyszedł. ON tu jest. Mike Kemp, tu przyszedł. So jak wyglądam?! – zauroczona dziewczyna zaczęła się przeglądać w lustrze, czesać włosy i malować usta błyszczykiem Emily.- Sophie, ja tam nie wyjdę. Proszę Cię, patrz jaki on jest nieziemski!
- No weź przestań, idź do niego, przecież widać, że jest tobą tak samo zainteresowany, jak ty nim.- nie patrząc na dziewczynę, otworzyła drzwi i wypchnęła Zo, która wpadła wprost na Mike.- jego dosyć duże niebieskie oczy i kruczo czarne włosy sprawiały, że miała motylki w brzuchu. Mike był chłopakiem który umiał i lubił dobrze się ubrać. Miał na sobie czarne rurki, białą luźną koszulkę na krótki rękaw i fioletowe vans'y.
-Nie gadaj tyle, tylko siadaj.- wymamrotała zasapana Emily.
Wszyscy się rozglądnęli po drewnianym, zadbanym, dwupiętrowym domu. Było tu bardzo ładnie – dość duże pomieszczenie w kształcie trapezu, gdzie na jego ukośnych ścianach drzwi do łazienki i sypialni, podłoga wyłożona panelami, skórzane kanapy, nowe meble. między łazienką a garderobą były drewniane schody prowadzące do kuchni, kolejnych dwóch mniejszych sypialni i małej łazienki – letnia mini rezydencja państwa Rush, teraz przepchana młodzieżą.
Rozległa się głośna muzyka, wszyscy wygodnie się rozsiedli i zaczęli głośno rozmawiać. Teraz w drzwiach stanął spóźniony Ian – w ręku trzymał torbę pełną butelek. Max postawił na duży stół szkło i jeszcze jakieś wino.
- To co dziewczyny? Piwo, wino czy od razu wódka? – uśmiechnęli się wszyscy chłopacy.
- Ja sobie spróbuję tego wina, bo wygląda na pyszne! – powiedziała rozbawiana przez Maxa, Zoey.
- Dobry wybór. Rodzice przywieźli z Włoch – odezwał się Max.- ja też zacznę od tego.
- A Ty Sophie? – z rumieńcem i uśmiechem na twarzy zapytał dziewczynę, Ian.- Też to ‘pyszne’ wino? Czy może piwo?
- To ja się z Tobą napiję piwa! – wpatrzona Sophie, wymamrotała również z uśmiechem. –reszta tez wzięła piwo i zaczęli znów prowadzić rozmowy, każdy na inny temat, ale i tak wszyscy słuchali siebie wzajemnie. Po kilku piwach, wszyscy bardzo rozbawieni, pili wódkę, którą załatwił Ian. Kieliszek po kieliszku, nikt już nie kontrolował ilości. Wszyscy dobrze się bawili.
-Emily możesz mi podać torbę Sophie? – zapytała lekko wcięta, zresztą jak wszyscy, Zo.- a możemy tutaj?
-No pewnie, rodzice szybko nie przyjadą, więc się wywietrzy – wciął się Max – syn właścicieli.- a Wam to nie przeszkadza, że zapalimy?
-Spokojnie, ja i tam muszę wyjść, przypilnować steków na grillu.-odpowiedział, jedyny niepalący z grona przyjaciół, Ian- Sophie wpatrywała się w niego, póki chłopak nie puścił do niej oczka i uciekł do ogrodu, w którym była altanka, pełno kwiatów i trzy ławeczki wokół rozgrzanego grilla.
W wielkim pokoju nagle uniosła się wielka chmura dymu, jeszcze słychać było kilka kliknięć zapalniczki i wszyscy delektowali się smakiem papierosów. Na stole leżało kilka paczek, przeróżne – cienkie, długie, grubsze, miętowe, zwykłe, owocowe – do wyboru, do koloru.
-Jest jeszcze piwo? – zapytała So reszty.
- Jeszcze 3 butelki, ostatnie. – Odpowiedział Bart spoglądając na dziewczynę zalotnym spojrzeniem. Ona jednak szybko odwróciła wzrok na palącą Zoey i przewróciła oczami, ta zaśmiała się i szepnęła do Bart’a, że jej chodziło tylko o piwo, a nie ‘big love’, lecz ten speszony i smutny, wyciągnął tylko kolejnego papierosa i bez słowa palił.
- To jest śmieszne, ale szkoda mi Bart’a jest słodki w tych ‘nieudanych zalotach’. – mówiła w łazience Zoey.
-Nie denerwuj mnie nawet, on jest psychiczny. Czy nie rozumie? Mi się podoba Ian, nie on. I niech to pojmie wreszcie, bo to staje się denerwujące. – wybuchła przyjaciółka.
- Oj, przestaje już, bo widzę że to bardzo drażliwy temat.- Zoey otworzyła drzwi, zza których tylko rozejrzała się w poszukiwaniu jednej osoby, gdy ich wzrok się spotkał, zamknęła drzwi i przytuliła So.
- Co się stało? – spytała zaskoczona dziewczyna.- ktoś już się najebał?
- Nie, nie, nie! Przyszedł. ON tu jest. Mike Kemp, tu przyszedł. So jak wyglądam?! – zauroczona dziewczyna zaczęła się przeglądać w lustrze, czesać włosy i malować usta błyszczykiem Emily.- Sophie, ja tam nie wyjdę. Proszę Cię, patrz jaki on jest nieziemski!
- No weź przestań, idź do niego, przecież widać, że jest tobą tak samo zainteresowany, jak ty nim.- nie patrząc na dziewczynę, otworzyła drzwi i wypchnęła Zo, która wpadła wprost na Mike.- jego dosyć duże niebieskie oczy i kruczo czarne włosy sprawiały, że miała motylki w brzuchu. Mike był chłopakiem który umiał i lubił dobrze się ubrać. Miał na sobie czarne rurki, białą luźną koszulkę na krótki rękaw i fioletowe vans'y.
-Przepraszam, cześć!- otrząsnęła
się i nerwowo spojrzała na Sophie, która wychodziła właśnie do
Iana, tylko w drzwiach krzyknęła: ‘Nie ma za co, ja ciebie
bardziej!’, a Zoey wpatrzona jeszcze w Mike'a uśmiechnęła się,
a ten odwzajemnił uśmiech i podaj jej do ręki ulubiony sok, chipsy
i trzy piwa – jej ulubione.
- O dziękuję, pamiętałeś jakie, jesteś kochany…- uświadamiająca sobie, swoje słowa stała, jak wryta póki nie podeszła do nich Emily.
- O cześć, masz może coś do jedzenia? – zapytała zdyszana z rozmazaną pomadką na policzku, a obok przybiegł i przytulił ją po raz setny do siebie, Dann.
-Idźcie do kuchni, tam na pewno
znajdziecie coś dla siebie. - uśmiechnął się Mike. Dann i Emily
tak jak usłyszeli tka zrobili. Poszli do kuchni w poszukiwaniu
jakiegoś gastro.- O dziękuję, pamiętałeś jakie, jesteś kochany…- uświadamiająca sobie, swoje słowa stała, jak wryta póki nie podeszła do nich Emily.
- O cześć, masz może coś do jedzenia? – zapytała zdyszana z rozmazaną pomadką na policzku, a obok przybiegł i przytulił ją po raz setny do siebie, Dann.
Sophie wyszła z łazienki i usiadła
na sofie słuchając nudnej rozmowy na temat szkoły Zo i Mike'a.
- A może dalej grzejemy ? -
zapytała So wyciągając zza sofy jeszcze jedną 0.5.
- No z chęcią – powiedział Ian
wchodząc do pomieszczenia i postawił gorące steki na stole.
Nagle z nienacka zbiegły się tłumy.
Wszyscy ludzie którzy byli obecni na działce stanęli dookoła
stołu i zaczęli delektować się świeżymi stekami.
- No to żeby nie jeść na sucho –
Zo wzniosła toast, a Mike podkręcił głośniki.
Wszyscy wypili i bawili się
napełniając szkło co chwile polskimi wyrobami.
- Stop zabawa ! - wrzasnęła z
całej siły Emily, przyciszając muzyke.- Co jest? - zapytał przestraszony Max.
- Fajki się skończyły – wydukała pijana dziewczyna.
- Nie tak szybko. - powiedział Ian wyciągając z plecka 3 paczki papierosów.
- Jak zawsze kochany – mój bohaterze! Powiedziała zalotnie Sophie i wyciągnęła rękę w kierunku jednego z opakowań.
Rozległ się dźwięk pstrykania
zapalniczek, a muzyka znów grała na fula.......
********************************************************************************************
- To na górze to I część tego rozdziału druga będzie za tydzień. Oczywiście jak się wyrobimy.:) Mamy nadzieje, że ktokolwiek to przeczyta, ale nawet jeśli nie nie będziemy z tego powodu płakać, bo piszemy to dla siebie. Nie no w sumie fajnie by było jakby ktoś to czytał :D hyhy:). No to tak: jeśli ktoś to czyta to bardzo serdecznie go pozdrawiamy. :*
- S. & Z.